wtorek, 18 października 2016

Legia w Madrycie, czyli "rzeź niewiniątek".

Dzisiaj odbyć się ma spotkanie Ligi Mistrzów Real Madryt - Legia Warszawa.

To trzecie spotkanie mistrzów polski w LM po wysokiej domowej porażce Legii z Borussią Dortmund i wyjazdowej 0:2 ze Sportingiem Lizbona. Faworytem meczu i jednym z faworytów całej edycji Champions League jest Real.



Przyzwyczailiśmy się już do tego, że hiszpańskie kluby dominują w Europie. Pokonują często w pucharach europejskich sztandarowe piłkarskie marki ze znacznie bogatszych krajów starego kontynentu. Jak do tego doszło,że Real Madryt czy Barcelona stały się przed wieloma laty prawdziwymi korporacjami z gigantycznymi budżetami?

Klimat.


Na pewno jedną z przyczyn jest kumulacja piłkarskich talentów w tym kraju oraz klimat sprzyjający graniu w piłkę na zielonej murawie przez praktycznie 12 miesięcy. W bogatych krajach w północnej części Europy najmocniejsze kluby posiadają podgrzewane boiska treningowe, kompleksy treningowe boisk ze sztuczną nawierzchnią i jakoś sobie radzą. Ale taka infrastruktura dostępna jest dla wąskiej grupy zawodników i młodzieży szkolonej w najlepszych klubach.

W Hiszpanii takie warunki mają za darmo setki tysięcy chłopaków w całej Hiszpanii, gdzie śnieg potrafi nie pojawić się w ogóle przez wiele lat. To jest czynnik natury klimatycznej. Ale przecież jest wiele krajów, które mają równie świetny klimat, a ich kluby nie osiągają zupełnie nic na arenie międzynarodowej.

W mojej ocenie za potęgą hiszpańskich klubów stoi połączenie dwóch czynników. Wspomnianego klimatu śródziemnomorskiego oraz gigantycznego zainteresowania futbolem w tym kraju.

Kibice = Potencjał


Nawet druga liga hiszpańska (Segunda Division) budzi większe zainteresowanie niż polska Ekstraklasa. Frekwencja u nas ma tendencję rosnącą, ale ciągle nie może przekroczyć 10 tysięcy widzów na mecz.
W Segunda Division w zeszłym sezonie 5 klubów miało średnią widownię powyżej 10 tysięcy widzów. Średnia całej ligi wynosiła około  7,6 tysiąca, ale gdyby policzyć średnią 16 najlepszych zespołów, tak jak u nas w Lotto Ekstraklasie, to Segunda Division miałaby średnią  widownie na poziomie prawie 9,4 tysiąca widzów.


średnie frekwencje na stadionach II ligi w Hiszpanii sezon 2015/2016.

Takiej średniej ciągle nie może osiągnąć nasza Ekstraklasa, mimo  posiadania większości nowoczesnych stadionów, mimo obecności w Ekstraklasie klubów z większości dużych polskich miast.

W hiszpańskiej La  Liga średnia frekwencja to 28 tysięcy widzów (Real Madryt około 70 tysięcy):





Na tym blogu kilkakrotnie pisałem o frekwencji w polskiej lidze, bo jej poziom uważam za wyznacznik potencjału, jaki mogą osiągnąć kiedyś nasze kluby. Niestety ciągle nie jest to poziom odpowiadający możliwościom kibicowskim 38-milionowego kraju z dobrą siatką dużych miast (powyżej 300-tysiecy mieszkańców) z dobrymi stadionami.

Telewizyjni kibice Realu.

Niestety, ciągle wielu polskich telewizyjnych kibiców nie ruszy się na stadion wspierać swoją lokalną drużynę, a zamiast tego kupuje koszulki i gadżety przysłowiowego Realu Madryt, Bayernu Monachium czy Manchesteru United, budując tym samym siłę tych zespołów.

Potrzeba jeszcze wiele czasu i wielu tysięcy nowych kibiców chodzących na stadiony w Polsce, zanim potencjał i siła naszych eksportowych zespołów wzrośnie.
Potrzeba też ambicji właścicieli polskich klubów, którzy  podejmą finansowe ryzyko wzmacniania klubów przed występami w pucharach europejskich.



Dzisiaj przyjazd mistrza polski na stadion Realu Madryt odpowiada piłkarsko wizycie zespołu  odpowiadającego poziomem zespołowi Segunda Division na  Santiago Bernabeu.  Sukcesem Legii będzie stracenie mniej niż 3 goli.

czytaj też:

Ile dzieli nas od Europy, czyli średnie frekwencje na stadionach w Polsce.


 W Hiszpanii piłka nożna jest powszechnie kochana. Dziewczyny z Hiszpanii jakie miałem okazję gościć w lecie potrafiły bez problemu rozmawiać o sytuacji poszczególnych klubów z ich miasta. Potrafiły płynnie wymienić nazwiska po kilku zawodników z ich zespołów.
 Tam piłka to sprawa numer jeden. Gdyby ktoś spróbował wyciąć taki numer jak przykładowo u nas degradacja Zawiszy, klubu z 350 tysięcznego miasta, z I ligi do B-klasy, to prawdopodobnie zostałby zlinczowany przy pierwszej okazji. Taki hiszpański odpowiednik prezydenta Bydgoszczy, Rafała Bruskiego, który przyłożył się do tej degradacji, podać by się musiał pod naciskiem opinii publicznej i własnej partii (w tym przypadku Platforma Obywatelska) do dymisji, albo spłonąłby mu w ciągu paru dni dom.
Gdyby do takich wydarzeń jak w Bydgoszczy, Łodzi czy wcześniej Szczecinie, Gdańsku, (gdzie kluby zaliczały degradacje związane z fuzjami czy innej maści "polityką" niedojrzałych pseudo biznesmenów), doszło powiedzmy w Cordobie cz Pampelunie to prawdopodobnie zakończyłoby się to lokalnymi powstaniami. Tam mecz ligowych jest wydarzeniem tygodnia, na który każdy czeka z wypiekami, a miasto ginie w barwach klubowych na kilka godzin przed meczem.

U nas na piękny, nowy stadion mistrzów polski przy Łazienkowskiej przychodzi w tym sezonie średnio mniej niż 15 tysięcy ludzi. W Warszawie, stolicy Polski, liczącej ~ 2 miliony ludzi.
To jest właśnie jedna z różnic pomiędzy Hiszpanią a Polską.  Oczywiście może i powinno się to  zmienić, ale dzisiaj Legia jedzie do Madrytu w roli europejskiego Kopciuszka. Być może takie międzynarodowe kontakty z elitą pobudzą nowe pokłady ambicji u właścicieli klubów, rozbudzą wyobraźnię polskich kibiców i proces wzrostu potencjału polskich klubów będzie szedł dynamicznie  w dobrą stronę, czego wszystkim życzę w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu Białymstoku, Łodzi, Szczecinie i całej reszcie kibicowskiej Polski.
Jak na ulicach więcej będzie maluchów kopiących piłkę w koszulkach  Legii niż Realu, to będzie znak , że mentalnie zbliżamy się Europy.

czytaj też:

Frekwencja w Lotto Ekstraklasie idzie na rekord.



piątek, 7 października 2016

Frekwencja w Lotto Ekstraklasie idzie na rekord.

W 10 kolejce liczba widzów na 8 stadionach Lotto Ekstraklasy przekroczyła 100 tysięcy widzów. Pisały już o tym sportowe media.

Wzrost frekwencji nie jest jednak wyłącznie jednorazowy. Średnia frekwencja ze wszystkich 11 kolejek obecnego sezonu wygląda obiecująco.

Wynosi ona według oficjalnych danych 9692 widzów. Wiadomo, że okres późnej jesieni i wczesnej wiosny będzie trudnym wyzwaniem, żeby tak wysoką jak na nasze realia średnią utrzymać, jednak porównując wynik do analogicznych okresów poprzednich sezonów widzimy, że tendencja jest korzystna.

http://www.european-football-statistics.co.uk/attn.htm

Co ciekawe, wyprzedzamy już pod względem frekwencji mocną, turecką ligę, a wynik z obecnej jesieni przybliża nas do frekwencji notowanej w szkockiej Ladbrokes Premiership i szwedzkiej Allsvenskan. Jeżeli rosnąca tendencja frekwencji w Polsce  utrzyma się, to możemy w ciągu najbliższych lat powalczyć o miejsce w pierwszej dziesiątce najczęściej odwiedzanych lig piłkarskich w Europie. Sieć polskich dużych miast o sporym potencjale kibicowskim na pewno jest naszym atutem. Trzeba tylko ten potencjał wykorzystać. Pilnie potrzebny jest nowoczesny stadion w Szczecine, gdzie potencjał kibicowski jest spory, a przestarzały obiekt nie pomaga przyciągać widowni na miarę populacji i piłkarskich tradycji Szczecina.




Sprawdziłem jak wyglądała średnia Lotto Ekstraklasy w poprzednich 4 sezonach do 11 kolejki ligowej włącznie.

  • Sezon 2016/2017 - 9692 widzów;
  • Sezon 2015/2016 - 8868 widzów;
  • Sezon 2014/2015 - 7474 widzów;
  • Sezon 2013/2014 - 9190 widzów;
  • Sezon 2012/2013 - 8611 widzów.
Jak widać najwyższą średnia frekwencja początkowych 11 kolejek ligowych  mieliśmy jesienią w sezonie 2013/2014.
To był sezon, w którym w czołówce walczyły kluby z największymi stadionami, do Ekstraklasy awansowała Cracovia i  Zawisza. Jesienią Zawisza był jeszcze przed bojkotem, a na mecze w Bydgoszczy chodziło około 6-8 tysięcy ludzi. Gdyby nie trwająca przebudowa obiektów w Białymstoku, Zabrzu i Bielsku-Białej, to z pewnością wtedy przekroczona zostałaby średnia frekwencja całej ligi 10 tysięcy widzów na mecz.

Czy obecnie jest na to szansa? Na pewno kilka klubów i miast ma większy potencjał kibicowski niż  obecnie wykorzystuje. Frekwencja poniżej oczekiwań na pewno jest w Gliwicach, w Szczecinie, we Wrocławiu, w Kielcach.
Średnią zaniża na pewno Nieciecza, ale jak na warunki tej miejscowości zrobiono już chyba wszystko co możliwe, żeby mecze Bruk Betu przypominały spotkania Ekstraklasy. Dużo więcej się nie wyciśnie z tego stadionu i z tej miejscowości.

Przekroczenie bariery średniej frekwencji 10 tysięcy widzów w przekroju całego sezonu prawdopodobnie nastąpi w najbliższych latach. Być może da nam to miejsce w pierwszej dziesiątce w Europie. W ślad za zainteresowaniem kibiców podążają sponsorzy i ich pieniądze, a to już prosta ścieżka do podnoszenia sportowego poziomu klubów.

W lidze frekwencji mamy kilu kandydatów w niższych ligach, ale za to z nowoczesnymi stadionami, którzy chętnie w Lotto Ekstraklasie powalczą o ligowe punkty i pokażą się z dobrej strony na trybunach. Niedawno w I lidze śląskie derby w Tychach oglądało ponad 11 tysięcy widzów.




czytaj też :

Rekordowa frekwencja w grupie spadkowej Ekstraklasy w 31 kolejce sezonu 2015/2016.