wtorek, 26 lutego 2019

Polacy kochają piłkę. Bez wzajemności.

Ruszają zmagania I ligi po zimowej przerwie, co pobudziło mnie do chwili refleksji i napisania tego tekstu.  Jak zwykle pomysł na ten tekst przyszedł mi z zestawienia pewnych liczb.

Frekwencja na naszych trybunach przestała rosnąć, ale ciągle nasza piłka budzi relatywnie duże zainteresowanie. Warto to docenić. W skali zainwestowanych w nią pieniędzy można by rzec, że nasza piłka budzi zainteresowanie ogromne.

Przeanalizowałem kilka lig o potencjale finansowym w miarę zbliżonym do naszej Ekstraklasy. Dane pochodzą z portalu transfermarkt.pl dobrze znanego kibicom. Okazało się, że ciągle jesteśmy w tyle za Chorwacją, Czechami, Rumunią, Danią i Serbią jeżeli chodzi o średnią wartość zespołów biegających po boiskach w poszczególnych narodowych ligach.
Chorwaci w swojej 10-zespołowej lidze mają kadry średnio na poziomie 14,7 miliona Euro, dalej są Czesi (13,5 mln E), Rumuni (12,36 mln E), Duńczycy(12,21 mln E), Serbowie(11,31 mln E). 
Dopiero po nich mamy polską Ekstraklasę, w której mamy średnią wartość kadry zespołu na poziomie 10,9 miliona Euro.
Nasz Ekstraklasa ma jednak w sobie coś wyjątkowego, bo przyciąga nieproporcjonalnie dużo kibiców na trybuny. Polska jest 38-mionowym krajem z wieloma średnimi i dużymi ośrodkami miejskim. To powoduje, że jej potencjał kibicowski jest wysoki i wyraźnie widać go na trybunach.

Gdy zestawi się średnią frekwencję w Ekstraklasie ze średnią wartością kadr zespołów, to uzyskujemy wskaźnik 866 kibica na każdy milion Euro średniej wartości zespołów.
Ten wskaźnik jest kilkakrotnie wyższy od krajów posiadających relatywnie wartościowe kadry zespołów, ale mało kibiców na trybunach:

  • Bułgaria 178 kibica na 1 milion Euro;
  • Serbia 181 kibica na 1 milion Euro;
  • Chorwacja 200 kibiców na 1 milion Euro;
  • Austria 260 kibiców na 1 milion Euro;
  • Rumunia 289 kibiców na 1 milion Euro;
  • Anglia (Championship) 410 kibiców na 1 milion Euro;
  • Czechy 411 kibiców na 1 milion Euro;
  • Turcja 450 kibiców na 1 milion Euro;
  • Dania 480 kibiców na 1 milion Euro;
  • Niemcy (2Bundesliga) 786 kibiców na 1 milion Euro;  
  • Szkocja 849 kibiców na 1 milion Euro;   
  • Polska (Ekstraklasa) 866 kibiców na 1 milion Euro;  
  • Szwecja 950 kibiców na 1 milion Euro;   
  • Polska (Fortuna I liga) 1024 kibiców na 1 milion Euro;  


Angielska Championship ma publikę na poziomie 20 tysięcy widzów na mecz, ale przy średniej wartości kadr zespołów na poziomie 49 milionów Euro wskaźnik wynosi tylko 410 kibiców na 1 milion Euro.

Szkocja i Szwecja mają podobny wskaźniki do polskich najwyższych lig, ale już Dania,Turcja, Austria, Chorwacja czy Rumunia mają większe problemy z przyciąganiem ludzi na trybuny.




średnia frekwencja na każdy 1 milion Euro średniej wartości kadry zawodników

W zestawieniu nie podałem Ukrainy objętej działaniami wojennymi, gdzie ludzie mają większe problemy na głowie. Tam wskaźnik spadł do 165 kibiców na 1 milion Euro; 

O czym może świadczyć powyższe zestawienie? W mojej ocenie pokazuje ogromny potencjał marketingowy polskiej piłki, który ciągle czeka na wykorzystanie. Piłka w Polsce budzi ogromne zainteresowanie w stosunku do swojej jakości. Strach pomyśleć, co by się działo z frekwencją na polskich trybunach, gdyby po boiskach naszej Ekstraklasy pojawiło się trochę więcej piłkarskiej jakości?
Bez problemu potrafią sobie wyobrazić średnią frekwencję w polskiej Ekstraklasie na poziomie 15 tysięcy kibiców, gdyby w naszym kraju były 3-4 zespoły regularnie grające na dobrym poziomie w Europejskich pucharach. Rywalizować z takimi zespołami to przecież nobilitacja dla każdego.

Powyższe zestawienie pokazuje też w mojej ocenie, że polska piłka jest ciągle niedoinwestowana, z czysto marketingowego punktu widzenia. Skoro stanowi produkt generujący  tak duże zainteresowanie ludzi, to może kontrakty na pokazywanie transmisji tego produktu w TV są ciągle zbyt niskie?

To zestawienie może świadczyć także o ciągle niskim poziomie szkolenia młodzieży. Ten wniosek wydaje się Wam pewnie mocno naciągany, ale spróbuję go uzasadnić. Relatywnie największą wartość w wycenach wartości rynkowej zyskują młodzi zawodnicy z potencjałem rozwojowym. Cena 4 miliony Euro za Walukiewicza oczywiście nie ma wielkiego związku z prezentowanymi przez tego młodego chłopaka umiejętnościami, ale wynika ze sporego prawdopodobieństwa jego przyszłej wartości dla kupującego, na której ów klub/biznesmen może się wzbogacić. Kolejne transfery Krzysztofa Piątka do FC Genoa i Milanu świetnie ilustrują działanie tego mechanizmu.






Nasza liga potrzebuje znacznie większej ilości. Żurkowskich, Walukiewiczów, Piątków, Jagiełło, Frankowskich, Bednarków, Gumnych. Jeżeli polskie kluby będą dysponowały większą ilością takiej młodzieży, to po sprzedaniu przykładowego Walukiewicza będą niezwłocznie przystępowały do promowania kolejnego chłopaka i ten proces skutecznie będą powtarzały. Każdy klub grający w polskiej Ekstraklasie byłby w stanie pewnie 2-3 takich zawodników ukształtować i wypromować w ciągu sezonu, a wtedy możliwości budżetów byłyby zupełnie inne.
Dzisiaj kluby mają za mało zdolnej młodzieży i efekt jest taki, że po sprzedaży Walukiewicza do Włoch chłopak jest wypożyczany do macierzystej Pogoni i dalej gra w Szczecinie zajmując miejsce innego chłopaka, który teoretycznie mógłby stanowić kolejne aktywa Pogoni. Dlaczego Walukiewicz gra nadal dla Pogoni? Bo nie ma innych kandydatów w kolejce na środek obrony Portowców.  Ktoś powie, że na wzroście Walukiewicza Pogoń też będzie zarabiać z kolejnych transferów. OK. Zobaczymy.

Podobnie jest w innych klubach. W Górniku Zabrze gra Szymon Żurkowski sprzedany zimą do Fiorentiny , w Zagłębiu Filip Jagiełło gracz FC Genoa. Miejsce na boisku ekstraklasowego zespołu to miejsce gdzie podnosi się wartość poszczególnych swoich zawodników, stanowiących aktywa klubu. Wypożyczanie powrotne wytransferowanych już zawodników pokazuje, że kluby nie mają silnych kandydatów do promowania w swoich własnych akademiach. W mediach chwalą się nimi często, ale fakty pokazują zupełnie co innego. W tym kontekście niska wartość polskiej ligi rzeczywiście wydaje się mieć związek z niską jakością szkolenia w Polsce.


Wychodzi na to, że w Polsce mamy wyjątkowo wysoki współczynnik frekwencji w przeliczeniu na wartość kadr zespołów w Ekstraklasie, ale także w I lidze. Nie mamy się czego wstydzić. Może kiedyś przełoży się to wreszcie na wzrost zamożności klubów i ich sukcesy na międzynarodowej arenie. Kluczem do sukcesów w mojej ocenie jest wyrównanie poziomu ligi. Wzorem w tym zakresie może być na pewno liga Japońska, która obecnie rozpoczyna nowy sezon. 


Tam Urawa Red Diamonds, posiadająca najdroższą kadrę w Japonii, jest tańsza o 7 milionów Euro od kadry Legii Warszawa, ale wszystkie zespoły w J League , nawet beniaminkowie mają kadry warte więcej niż 11 milinów Euro.

U nas takich zespołów mamy zaledwie 5, a 10 z klubów Ekstraklasy mają kadry wyceniane niżej niż 8 milionów Euro.



To pokazuje spore dysproporcje pomiędzy klubami. W tak skomponowanej lidze "dwóch prędkości" trudno o optymalny rozwój talentów. Większość zespołów podświadomie skupia się na rozwoju umiejętności destrukcyjnych, wiedząc, że ich losem jest walka o utrzymanie w elicie. W Japonii jest inaczej. Tam pada rekordowa ilość wyjazdowych wygranych, które osiągają zespoły teoretycznie słabsze. Ta liga jest, tak przy okazji, prawdziwym rajem dla typerów, ale o tym może przy innej okazji.

Czy polskie ligi w przyszłości czeka rozkwit i dopływ większych pieniędzy? Pewnie w dużej mierze zależy to także od stopniowego bogacenia się statystycznego polaka, który wyda więcej pieniędzy na bilet, na katering czy na zakupy w klubowym sklepie. Ile czasu potrwa nasza pogoń za bogatymi ligami? Chyba jeszcze się nie zaczęła na dobre. Największą nadzieją naszej piłki są właśnie kibice, którzy ją kochają na dobre i na złe. Nawet w obliczu wątpliwej piłkarskiej jakości. Miłość to często bez wzajemności. Polscy kibice wiele potrafią wybaczyć. Są fanatyczni , oddani, totalnie zwariowani na punkcie swoich zespołów. Człowiek to istota żyjąca w świecie emocji, a piłka jak żadna inna dyscyplina sportu potrafi dostarczać dużych dawek adrenaliny.

Już jutro Wigry Suwałki zmierzą się na swoim stadionie z Odrą Opole. Podgrzewana murawa stadionu daje organizatorom spokojną głowę, a sama pogoda mimo końcówki lutego jest wiosenna. Fajnie, że w I lidze organizuje się mecze w lutym.  I to na naszym biegunie zimna w Suwałkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz