wtorek, 6 sierpnia 2019

Ile kosztuje wstyd polskiego kibica?

Kłamstwo fundamentalne:  "Zwycięzców się nie sądzi". Nasi  zwycięzcy co roku osądzani są w pucharach. Za mało mówi się o jakości a za dużo o wynikach.Wygranie polskiej Ekstraklasy okazuje się niewiele wartym osiągnięciem w skali europejskiej piłki.

Młodzi chłopcy w naszych klubach od małego boją się popełniania błędów, uczeni są grania "na alibi". Nie są gotowi na podejmowanie ryzyka, gry jeden na jeden. Już na poziomie dzieciaków biegających za piłką wpajamy im do głowy fundamentalne kłamstwo, że "zwycięzców się nie sądzi". Wielokrotnie powinni ze wstydu się spalić, bo nie pokazali w wygranym meczu niczego ciekawego, ale klepie się ich po plecach "bo wygrali". W ostatnich latach można odnieść wrażenie, że nowe pokolenie młodych polskich piłkarzy jest kształtowane jakby lepiej, ale wyniki polskich klubów w europie ciągle stanowią kubeł zimnej wody na głowy rozmarzonych kibiców znad Wisły. Efektem takiego sposobu szkolenia jest coroczny blamaż naszych zespołów w Europejskich pucharach, gdzie trzeba pokazać większe umiejętności. Kiedy to się skończy? Przecież w polskiej ligowej piłce pojawiają się z roku na rok coraz większe pieniądze. Kiedy wreszcie siła naszych "pucharowych" zespołów okaże się wystarczająca przynajmniej na poziom grupowych rozgrywek Ligi Europy?



Ile kosztuje wstyd kibica?

Tegoroczny przypadek Piasta jest kuriozalny. Zespół z Gliwic sprzedał Joela Valencię, swojego kluczowego pomocnika przed rewanżowym meczem II rundy eliminacyjnej Ligi Europy za 2 miliony  Euro. Czy to jest wystarczająca cena za wstyd kibiców Mistrza Polski i całej rzeszy kibiców z innych części kraju ściskających kciuki za awans "naszych"?

2 miliony Euro to w skali budżetu Piasta duża kwota, jednak trzeba spojrzeć na to szerzej. W LE do zarobienia są konkretne pieniądze za awans do każdej kolejnej rundy rozgrywek.

Premie UEFA za udział w eliminacjach Ligi Europy 2019/2020


  •     runda wstępna - 220 tysięcy euro
  •     I runda - 240 tysięcy euro
  •     II runda - 260 tysięcy euro
  •     III runda - 280 tysięcy euro
  •     Play-off - 300 tysięcy euro (tylko dla wyeliminowanego) 
  •     Awans do fazy grupowej LE to 2,92 mln Euro
  •     każde zwycięstwo w tejże grupie jest premia 580 tys Euro , za remis 190 tys Euro.

W silnych europejskich ligach awans do fazy grupowej uznawany jest za cel minimum, który daje zastrzyk do budżetu na poziomie nawet 10 mln Euro. Kwoty podane wyżej stanowią jedynie premie z UEFA, do tego dochodzą jeszcze wpływy z praw do transmisji telewizyjnych czy wpływy z dnia meczowego. Taki zastrzyk finansowy pozwala klubom na funkcjonowanie na wyższym poziomie organizacyjnym, wzmacnia całą ligę. Piast Gliwice pozbawił się tych wpływów na własne życzenie.



Trudno powiedzieć ile mógłby zarobić nie sprzedając Joela Valencii pod koniec lipca. Wygrywanie kolejnych spotkań w pucharach przekłada się przecież także na wzrost wartości innych zawodników z zespołu, którzy maczają w tym sukcesie palce. Każdy dobry ich występ w europie jest bacznie śledzony przez managerów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że decyzja Piasta podcięła skrzydła zespołowi, który w spotkaniach eliminacyjnych LE prezentował się przecież bardzo solidnie. Do awansu do III rundy zabrakło naprawdę niewiele. Trochę doświadczenia, przytrzymania piłki, uspokojenia rytmu gry przy korzystnym wyniku 1:1 w Rydze. To właśnie te umiejętności posiada Joel Valencia.

Ile Piast mógłby zyskać zatrzymując Joela jeszcze przez kilka tygodni? Trudno to określić, tego się nie dowiemy nigdy. Na pewno jednak sprzedaż tak ważnego zawodnika w takim momencie rzutuje negatywnie na wizerunek klubu. Pokazuje, że Piast nie ma ambicji godnego zaprezentowania naszej ligowej piłki w Europie. Piast sprzedał swój wizerunek za 2 miliony eurosrebrników.

Ten transfer był dopiero siódmym z kolei transferem gotówkowym w tym sezonie 2-ligowego angielskiego FC Brentford pod względem kwoty odstępnego. Joel Valencia nie zasiadł nawet na ławce rezerwowych w pierwszej kolejce Championship. Czy naprawdę nie dało się zatrzymać tego pomocnika w Gliwicach nawet tydzień dłużej? Ta sytuacja pokazuje w jakim miejscu jest polska ligowa piłka. Dla porównania można dodać, że najdroższym gotówkowym nabytkiem Mistrza Polski było zapłacenie latem 125 tysięcy Euro za Sebastiana Milewskiego, pozyskanego z Zagłębia Sosnowiec, spadkowicza z Ekstraklasy.

letnie nabytki Brentford - lato 2019, Chamionship

Legia, która ma największe możliwości finansowe w Polsce najdroższego zawodnika nabyła latem za 800 tysięcy Euro. Można osiągać sukcesy bez spektakularnych zakupów, świetnie szkoląc młodzież, ale reszta świat również świetnie szkoli młodzież, a oprócz tego kupuje. Jaka jest szansa na prawdziwe sukcesy w Europie, gdy się praktycznie nie kupuje?



Wracając do Piasta, trudno mieć pretensje do trenera Fornalika. Zespół we wszystkich 4 spotkaniach pucharowych wyglądał długimi fragmentami dobrze. Mocy brakowało w końcówkach spotkań. Piast nie dał sobie rady z graniem co 3 dni. Być może także w obszarze przygotowania motorycznego jest gdzieś niewykorzystany przez nas potencjał. Być może nasi pucharowi rywale, mimo niższych budżetów i niższych wartości kadr zawodniczych, lepiej potrafią przygotować się fizycznie do pucharowej rywalizacji. Piast stosował rotację części składu, oszczędzając zawodników w lidze, ale w obu rodzajach rozgrywek w końcówkach spotkań miał widoczne fizyczne problemy.


Trudno mieć pretensje do Lechii za wyjazdową porażkę z Broendby. Zespół z Gdańska mierzył się z rywalem posiadającym kadrę zawodników o znacznie większej wartości i nie był faworytem tego dwumeczu. Mimo to na ciężkim terenie rywala doprowadził do dogrywki. Lechia miała w tym sezonie pecha w losowaniu. Gdyby grała w pucharach regularnie i była rozstawiona w losowaniu, to w obecnym sezonie naprawdę mogła pokazać się z dobrej strony. Ja występ Lechii oceniam pozytywnie, mimo porażki.

Cracovia rywalizowała z Dunajską Stredą, zespołem o nieco mniejszej finansowej wartości i była faworytem dwumeczu. Problemem Pasów była skuteczność, bo gra nie wyglądała źle. Akcje krakowian mógłby wykańczać Airam Lopez Cabrera, ale niestety wrócił z wypożyczenia do Extremadura , zespołu LaLiga 2. Tutaj  także trudno oprzeć się wrażeniu, że sukces Cracovii jest bardziej dziełem przypadku niż konsekwentnie realizowanym planem, no bo kto rozsądny planuje budowanie klubu na wypożyczonych zawodnikach i w konsekwencji blamaż w europejskich pucharach gdy za kilka miesięcy wracają oni z wypożyczenia do macierzystych klubów? Nasuwa się też pytanie jak słaba jest Ekstraklasa, skoro zawodnicy z niższych lig hiszpańskich, nie mieszczący się w kadrach swoich macierzystych klubów stają się gwiazdami w Polsce.


Legia jeszcze gra w pucharach, ale jedynym pozytywem jak na razie jest awans do III rundy eliminacyjnej. Gra pozostawia wiele do życzenia, a raczej budzi grozę wśród najbardziej optymistycznie nastawionych kibiców. Jak może Legia z Warszawy, 2-milionowej stolicy 38-milionowego dumnego kraju remisować na Gibraltarze drżąc o wynik w końcówce spotkania?

To wszystko składa się, jak prawie co roku, na obraz pokazujący jak słaba jest nasza ligowa piłka.
Ranking klubowy UEFA jest bezlitosny.




Polska w ostatniej pięciolatce plasuje się na 25 miejscu w Europie. Jeszcze kilka lat temu nasza pozycja była wyższa o kilka oczek. Tracimy dystans do Szwajcarii, Cypru czy Białorusi. Po obecnym sezonie prawdopodobnie spadniemy jeszcze niżej.

40% więcej kasy dla polskich klubów.


A przecież w polskiej ligowej piłce pojawiają się coraz większe pieniądze. Począwszy od sezonu 19/20 kwota ze sprzedaży praw transmisyjnych dzielona pomiędzy 16 klubów Ekstraklasy wzrośnie o około 40%, ze 160 milionów do 225 milionów złotych. To poważny przyrost. Wzrosnąć ma także do 14 % pula z tej kwoty, która będzie rozdysponowana pomiędzy zespoły grające w europejskich pucharach. To 31,5 miliona złotych do podziału pomiędzy czterech pucharowiczów. W sezonie 2017/2018 to było analogicznie 8,5% z kwoty 150,5 miliona złotych, czyli 12,8 miliona dla 4 pucharowiczów. Czy zwiększone przychody pucharowiczów zdołają zapobiec takim decyzjom jak sprzedaż Joela Valencii przez Piasta przez rewanżem z Ryga FC? Czepiam się Piasta, ale właśnie ta decyzja położyła się głębokim cieniem na wizerunku całej naszej ligi. Piast to przecież obecny Mistrz Polski. Odpadnięcie Mistrza Polski w II rundzie eliminacji do LE to nie jest sprawa tylko Piasta. To jest policzek dla całej piłkarskiej Polski.

Czy wspomniany wyżej poważny zastrzyk gotówki przełoży się wreszcie na sukcesy polskich zespołów w pucharach? Oby tak się stało. Aby pucharowicze byli silni latem, prace nad budową swoich zespołów muszą zacząć dużo wcześniej. Czy za rok uda się wreszcie przełamać naszą pucharową indolencję? Czy nasze kluby odkryją wreszcie sposób przygotowania zespołu do rozgrywek pucharowych, który zaowocuje sukcesami?

Sporo zależy od tego czy w gronie pucharowiczów za rok znajdą się zespoły z ambicjami, które będą w stanie mądrze zainwestować w swoje zespoły i pomnożyć te pieniądze w rozgrywkach europejskich. W tym sezonie poza tym gronem znalazł się poznański Lech. Nieudany sezon Kolejorz postanowił wykorzystać na rozwinięcie karier i ogranie kilku swoich młodych wilków. Teraz zbiera pozytywne recenzje i punktuje. Ciekawe, czy zdoła sprzedać za grube pieniądze tych chłopaków za rok po dobrej rundzie w Lidze Europy , czy też odda ich za drobne zanim nabiorą prawdziwej wartości? Trudno mi zrozumieć ludzi zarządzających największymi obecnie klubami w Polsce. Działają tak, jak gdyby celem funkcjonowania tych klubów było przetrwanie , a kibice czekają na sukcesy na międzynarodowej arenie, będące powodem do dumy.

8 miejsce w Europie dla Polski, na razie w wysokości wpływów z praw transmisyjnych. 25 miejsce w rankingu UEFA.



Wspomniane 225 milionów złotych rocznie dla klubów polskiej Ekstraklasy pozwoliło awansować naszej federacji z 11 na 8 miejsce w Europie pod względem wysokości sprzedaży praw telewizyjnych. Jak racjonalnie wytłumaczyć, że tak duże pieniądze zasilające polską Ekstraklasę mają przełożenie na dopiero 25 miejsce w Europejskim pucharowym rankingu?

Najprostszym wytłumaczeniem tego zjawiska jest brak umiejętności racjonalnej oceny wartości piłkarzy, z którymi kluby podpisują kontrakty. Fakty są takie, że w innych krajach za mniejsze pieniądze buduje się zespoły, które są w stanie pokonać naszych. Być może właśnie to jest kluczowy brak umiejętności zarządzania naszymi klubami.

Druga najbardziej oczywista przyczyna jest taka, że sztaby trenerskie nie potrafią przygotować zespołów do rywalizacji na europejskim poziomie w lipcu i sierpniu. Są teoretycznie słabsze federacje, które grają w systemie wiosna - jesień i problem wejścia w nowy sezon mają z głowy w marcu czy kwietniu. W czerwcu i lipcu są dawno w gazie.

Szkoda, że u nas nie rozważa się przejścia na system wiosna-jesień. Oczywiście, że byłaby to prawdziwa rewolucja. System jesień-wiosna kojarzy nam się z najbogatszymi ligami na świecie. Tak gra Anglia, Hiszpania, Włochy, Niemcy. To nam na pewno w naturalny sposób imponuje.

Z drugiej strony systemem wiosna-jesień grają federacje, które lepiej radzą sobie od nas w pucharach: Białoruś, Szwecja czy nawet ostatnio Norwegia. Może warto zastanowić się dlaczego? W krajach północnej części Europy warunki klimatyczne powodują, że zimowa przerwa w rozgrywkach jest dłuższa niż letnia. U nas także przerwa pomiędzy sezonami jest krótsza niż  przerwa zimowa. To nie jest naturalny rytm rozgrywek. W Polsce liga mogłaby grać praktycznie przez całe lato. Żeby uniknąć upałów można grać wieczorami. Skoro w eliminacjach europejskich rozgrywek gra się w 30 stopniowych upałach w Kazachstanie czy Azerbejdżanie, to na pewno z powodzeniem mogłaby grać latem ligi w Polsce.


Na system jesień-wiosna Polska przeszła dopiero w 1962 roku. Wcześniej rozgrywki odbywały się właśnie w systemie wiosna-jesień. Myślę, że ciągle warto sobie zadawać pytanie jak podnieść poziom polskiej piłki. Dopiero sukcesy polskich klubów w Europie nadadzą naszej ligowej rywalizacji odpowiednią rangę. Za rok przekonamy się czy zwiększone budżety polskich klubów występujących w pucharach przełożą się na ich realną siłę, udokumentowaną sukcesami. Na razie polska piłka funkcjonuje dzięki fanatycznemu przywiązaniu milionów kibiców, a nie dzięki wysokiej piłkarskiej  jakości tego produktu. Gdy poziom wzrośnie kolejne tysiące kibiców pojawią się na trybunach. Potencjał jest ciągle słabo wykorzystany.



W 2019 roku pozostała na placu boju w III rundzie eliminacji już tylko warszawska Legia. Powodzenia.

czytaj też:

Czy da się ograć buka przy 12%-owym podatku obrotowym?

więcej o pieniądzach w piłce i ligowej frekwencji:

Polacy kochają piłkę. Bez wzajemności.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz