Kłamstwo fundamentalne:
"Zwycięzców się nie sądzi". Nasi
zwycięzcy co roku osądzani są w pucharach. Za mało mówi się o jakości a
za dużo o wynikach.Wygranie polskiej Ekstraklasy okazuje się niewiele
wartym osiągnięciem w skali europejskiej piłki.
Młodzi
chłopcy w naszych klubach od małego boją się popełniania błędów, uczeni
są grania "na alibi". Nie są gotowi na podejmowanie ryzyka, gry jeden
na jeden. Już na poziomie dzieciaków biegających za piłką wpajamy im do
głowy fundamentalne kłamstwo, że "zwycięzców się nie sądzi".
Wielokrotnie powinni ze wstydu się spalić, bo nie pokazali w wygranym
meczu niczego ciekawego, ale klepie się ich po plecach "bo wygrali". W
ostatnich latach można odnieść wrażenie, że nowe pokolenie młodych
polskich piłkarzy jest kształtowane jakby lepiej, ale wyniki polskich
klubów w europie ciągle stanowią kubeł zimnej wody na głowy rozmarzonych
kibiców znad Wisły. Efektem takiego sposobu szkolenia jest coroczny
blamaż naszych zespołów w
Europejskich pucharach, gdzie trzeba pokazać większe umiejętności.
Kiedy to się skończy? Przecież w polskiej ligowej piłce pojawiają się z
roku na rok coraz większe pieniądze. Kiedy wreszcie siła naszych
"pucharowych" zespołów okaże się wystarczająca przynajmniej na poziom
grupowych rozgrywek Ligi Europy?
Ile kosztuje wstyd kibica?
Tegoroczny
przypadek Piasta jest kuriozalny. Zespół z Gliwic sprzedał Joela
Valencię, swojego kluczowego pomocnika przed rewanżowym meczem II rundy
eliminacyjnej Ligi Europy za 2 miliony Euro. Czy to jest wystarczająca
cena za wstyd kibiców Mistrza Polski i całej rzeszy kibiców z innych
części kraju ściskających kciuki za awans "naszych"?
2
miliony Euro to w skali budżetu Piasta duża kwota, jednak trzeba
spojrzeć na to szerzej. W LE do zarobienia są konkretne pieniądze za
awans do każdej kolejnej rundy rozgrywek.
Premie UEFA za udział w eliminacjach Ligi Europy 2019/2020
- runda wstępna - 220 tysięcy euro
- I runda - 240 tysięcy euro
- II runda - 260 tysięcy euro
- III runda - 280 tysięcy euro
- Play-off - 300 tysięcy euro (tylko dla wyeliminowanego)
- Awans do fazy grupowej LE to 2,92 mln Euro
- każde zwycięstwo w tejże grupie jest premia 580 tys Euro , za remis 190 tys Euro.
W
silnych europejskich ligach awans do fazy grupowej uznawany jest za cel
minimum, który daje zastrzyk do budżetu na poziomie nawet 10 mln Euro.
Kwoty podane wyżej stanowią jedynie premie z UEFA, do tego dochodzą
jeszcze wpływy z praw do transmisji telewizyjnych czy wpływy z dnia
meczowego. Taki zastrzyk finansowy pozwala klubom na funkcjonowanie na
wyższym poziomie organizacyjnym, wzmacnia całą ligę. Piast Gliwice
pozbawił się tych wpływów na własne życzenie.
Trudno
powiedzieć ile mógłby zarobić nie sprzedając Joela Valencii pod koniec
lipca. Wygrywanie kolejnych spotkań w pucharach przekłada się przecież
także na wzrost wartości innych zawodników z zespołu, którzy maczają w
tym sukcesie palce. Każdy dobry ich występ w europie jest bacznie śledzony przez
managerów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że decyzja Piasta podcięła
skrzydła zespołowi, który w spotkaniach eliminacyjnych LE prezentował
się przecież bardzo solidnie. Do awansu do III rundy zabrakło naprawdę
niewiele. Trochę doświadczenia, przytrzymania piłki, uspokojenia rytmu
gry przy korzystnym wyniku 1:1 w Rydze. To właśnie te umiejętności
posiada Joel Valencia.
Ile Piast mógłby zyskać
zatrzymując Joela jeszcze przez kilka tygodni? Trudno to określić, tego
się nie dowiemy nigdy. Na pewno jednak sprzedaż tak ważnego zawodnika w
takim momencie rzutuje negatywnie na wizerunek klubu. Pokazuje, że Piast
nie ma ambicji godnego zaprezentowania naszej ligowej piłki w Europie.
Piast sprzedał swój wizerunek za 2 miliony eurosrebrników.
Ten transfer był dopiero siódmym z kolei transferem gotówkowym w tym sezonie 2-ligowego angielskiego
FC Brentford
pod względem kwoty odstępnego. Joel Valencia nie zasiadł nawet na ławce
rezerwowych w pierwszej kolejce Championship. Czy naprawdę nie dało się
zatrzymać tego pomocnika w Gliwicach nawet tydzień dłużej? Ta sytuacja
pokazuje w jakim miejscu jest polska ligowa piłka. Dla porównania można
dodać, że najdroższym gotówkowym nabytkiem Mistrza Polski było zapłacenie latem 125
tysięcy Euro za Sebastiana Milewskiego, pozyskanego z Zagłębia Sosnowiec, spadkowicza z
Ekstraklasy.
|
letnie nabytki Brentford - lato 2019, Chamionship |
Legia,
która ma największe możliwości finansowe w Polsce najdroższego
zawodnika nabyła latem za
800 tysięcy Euro. Można osiągać sukcesy bez
spektakularnych zakupów, świetnie szkoląc młodzież, ale reszta świat
również świetnie szkoli młodzież, a oprócz tego kupuje. Jaka jest szansa
na prawdziwe sukcesy w Europie, gdy się praktycznie nie kupuje?
Wracając
do Piasta, trudno mieć pretensje do trenera
Fornalika. Zespół we
wszystkich 4 spotkaniach pucharowych wyglądał długimi fragmentami
dobrze. Mocy brakowało w końcówkach spotkań. Piast nie dał sobie rady z
graniem co 3 dni. Być może także w obszarze przygotowania motorycznego
jest gdzieś niewykorzystany przez nas potencjał. Być może nasi pucharowi
rywale, mimo niższych budżetów i niższych wartości kadr zawodniczych,
lepiej potrafią przygotować się fizycznie do pucharowej rywalizacji.
Piast stosował rotację części składu, oszczędzając zawodników w lidze,
ale w obu rodzajach rozgrywek w końcówkach spotkań miał widoczne fizyczne problemy.
Trudno mieć pretensje do
Lechii za wyjazdową porażkę z
Broendby.
Zespół z Gdańska mierzył się z rywalem posiadającym kadrę zawodników o
znacznie większej wartości i nie był faworytem tego dwumeczu. Mimo to na
ciężkim terenie rywala doprowadził do dogrywki. Lechia miała w tym
sezonie pecha w losowaniu. Gdyby grała w pucharach regularnie i była
rozstawiona w losowaniu, to w obecnym sezonie naprawdę mogła pokazać się
z dobrej strony. Ja występ Lechii oceniam pozytywnie, mimo porażki.
Cracovia rywalizowała z
Dunajską Stredą,
zespołem o nieco mniejszej finansowej wartości i była faworytem
dwumeczu. Problemem Pasów była skuteczność, bo gra nie wyglądała źle.
Akcje krakowian mógłby wykańczać
Airam Lopez Cabrera, ale
niestety wrócił z wypożyczenia do Extremadura , zespołu LaLiga 2. Tutaj
także trudno oprzeć się wrażeniu, że sukces Cracovii jest
bardziej dziełem przypadku niż konsekwentnie realizowanym planem, no bo kto
rozsądny planuje budowanie klubu na wypożyczonych zawodnikach i w konsekwencji blamaż w
europejskich pucharach gdy za kilka miesięcy wracają oni z wypożyczenia
do macierzystych klubów? Nasuwa się też pytanie jak słaba jest
Ekstraklasa, skoro zawodnicy z niższych lig hiszpańskich, nie mieszczący
się w kadrach swoich macierzystych klubów stają się gwiazdami w Polsce.
Legia
jeszcze gra w pucharach, ale jedynym pozytywem jak na razie jest awans
do III rundy eliminacyjnej. Gra pozostawia wiele do życzenia, a raczej
budzi grozę wśród najbardziej optymistycznie nastawionych kibiców. Jak
może Legia z Warszawy, 2-milionowej stolicy 38-milionowego dumnego kraju
remisować na Gibraltarze drżąc o wynik w końcówce spotkania?
To wszystko składa się, jak prawie co roku, na obraz pokazujący jak słaba jest nasza ligowa piłka.
Ranking klubowy UEFA jest bezlitosny.
Polska
w ostatniej pięciolatce plasuje się na 25 miejscu w Europie. Jeszcze
kilka lat temu nasza pozycja była wyższa o kilka oczek. Tracimy dystans
do Szwajcarii, Cypru czy Białorusi. Po obecnym sezonie prawdopodobnie spadniemy jeszcze niżej.
40% więcej kasy dla polskich klubów.
A
przecież w polskiej ligowej piłce pojawiają się coraz większe
pieniądze. Począwszy od sezonu 19/20 kwota ze sprzedaży praw
transmisyjnych dzielona pomiędzy 16 klubów Ekstraklasy wzrośnie o
około 40%, ze 160 milionów do 225 milionów złotych. To poważny przyrost.
Wzrosnąć ma także do 14 % pula z tej kwoty, która będzie rozdysponowana
pomiędzy zespoły grające w europejskich pucharach. To 31,5 miliona
złotych do podziału pomiędzy czterech pucharowiczów. W sezonie 2017/2018
to było analogicznie 8,5% z kwoty 150,5 miliona złotych, czyli 12,8
miliona dla 4 pucharowiczów. Czy zwiększone przychody pucharowiczów
zdołają zapobiec takim decyzjom jak sprzedaż Joela Valencii przez Piasta
przez rewanżem z Ryga FC? Czepiam się Piasta, ale właśnie ta decyzja
położyła się głębokim cieniem na wizerunku całej naszej ligi. Piast to
przecież obecny Mistrz Polski. Odpadnięcie Mistrza Polski w II rundzie
eliminacji do LE to nie jest sprawa tylko Piasta. To jest policzek dla
całej piłkarskiej Polski.
Czy
wspomniany wyżej poważny zastrzyk gotówki przełoży się wreszcie na
sukcesy polskich zespołów w pucharach? Oby tak się stało. Aby
pucharowicze byli silni latem, prace nad budową swoich zespołów muszą
zacząć dużo wcześniej. Czy za rok uda się wreszcie przełamać naszą
pucharową indolencję? Czy nasze kluby odkryją wreszcie sposób przygotowania zespołu do rozgrywek pucharowych, który zaowocuje sukcesami?
Sporo zależy od tego czy w
gronie pucharowiczów za rok znajdą się zespoły z ambicjami, które będą w
stanie mądrze zainwestować w swoje zespoły i pomnożyć te pieniądze w
rozgrywkach europejskich. W tym sezonie poza tym gronem znalazł się
poznański Lech. Nieudany sezon Kolejorz postanowił wykorzystać na
rozwinięcie karier i ogranie kilku swoich młodych wilków. Teraz zbiera
pozytywne recenzje i punktuje. Ciekawe, czy zdoła sprzedać za grube
pieniądze tych chłopaków za rok po dobrej rundzie w Lidze Europy , czy
też odda ich za drobne zanim nabiorą prawdziwej wartości? Trudno mi
zrozumieć ludzi zarządzających największymi obecnie klubami w Polsce.
Działają tak, jak gdyby celem funkcjonowania tych klubów było
przetrwanie , a kibice czekają na sukcesy na międzynarodowej arenie,
będące powodem do dumy.
8 miejsce w Europie dla Polski, na razie w wysokości wpływów z praw transmisyjnych. 25 miejsce w rankingu UEFA.
Wspomniane
225 milionów złotych rocznie dla klubów polskiej Ekstraklasy pozwoliło
awansować naszej federacji z 11 na 8 miejsce w Europie pod względem
wysokości sprzedaży praw telewizyjnych. Jak racjonalnie wytłumaczyć, że
tak duże pieniądze zasilające polską Ekstraklasę mają przełożenie na
dopiero 25 miejsce w Europejskim pucharowym rankingu?
Najprostszym wytłumaczeniem tego zjawiska jest
brak umiejętności racjonalnej oceny wartości piłkarzy,
z którymi kluby podpisują kontrakty. Fakty są takie, że w innych
krajach za mniejsze pieniądze buduje się zespoły, które są w stanie
pokonać naszych. Być może właśnie to jest kluczowy brak umiejętności
zarządzania naszymi klubami.
Druga najbardziej
oczywista przyczyna jest taka, że sztaby trenerskie nie potrafią
przygotować zespołów do rywalizacji na europejskim poziomie w lipcu i
sierpniu. Są teoretycznie słabsze federacje, które grają w systemie
wiosna - jesień i problem wejścia w nowy sezon mają z głowy w marcu czy
kwietniu. W czerwcu i lipcu są dawno w gazie.
Szkoda,
że u nas nie rozważa się przejścia na system wiosna-jesień. Oczywiście,
że byłaby to prawdziwa rewolucja. System jesień-wiosna kojarzy nam się z
najbogatszymi ligami na świecie. Tak gra Anglia, Hiszpania, Włochy,
Niemcy. To nam na pewno w naturalny sposób imponuje.
Z drugiej strony systemem wiosna-jesień grają federacje, które lepiej radzą sobie od nas w pucharach:
Białoruś, Szwecja czy nawet ostatnio
Norwegia.
Może warto zastanowić się dlaczego? W krajach północnej części Europy
warunki klimatyczne powodują, że zimowa przerwa w rozgrywkach jest
dłuższa niż letnia. U nas także przerwa pomiędzy sezonami jest krótsza
niż przerwa zimowa. To nie jest naturalny rytm rozgrywek. W Polsce liga
mogłaby grać praktycznie przez całe lato. Żeby uniknąć upałów można
grać wieczorami. Skoro w eliminacjach europejskich rozgrywek gra się w
30 stopniowych upałach w Kazachstanie czy Azerbejdżanie, to na pewno z
powodzeniem mogłaby grać latem ligi w Polsce.
Na
system jesień-wiosna Polska przeszła dopiero w 1962 roku. Wcześniej
rozgrywki odbywały się właśnie w systemie wiosna-jesień. Myślę, że ciągle
warto sobie zadawać pytanie jak podnieść poziom polskiej piłki. Dopiero
sukcesy polskich klubów w Europie nadadzą naszej ligowej rywalizacji
odpowiednią rangę. Za rok przekonamy się czy zwiększone budżety polskich
klubów występujących w pucharach przełożą się na ich realną siłę,
udokumentowaną sukcesami. Na razie polska piłka funkcjonuje dzięki fanatycznemu przywiązaniu milionów kibiców, a nie dzięki wysokiej piłkarskiej jakości tego produktu. Gdy poziom wzrośnie kolejne tysiące kibiców pojawią się na trybunach. Potencjał jest ciągle słabo wykorzystany.
W 2019 roku pozostała na placu boju w III rundzie eliminacji już tylko warszawska Legia. Powodzenia.
czytaj też:
Czy da się ograć buka przy 12%-owym podatku obrotowym?
więcej o pieniądzach w piłce i ligowej frekwencji:
Polacy kochają piłkę. Bez wzajemności.