sobota, 20 lutego 2016

Korona zakończyła serię bez domowego zwycięstwa trwającą od lipca. Można było sporo wygrać wierząc w zwycięstwo ekipy ze Świętokrzyskiego.

Korona Kielce w 9 domowych spotkań nie potrafiła wygrać. Ostatni raz miało to miejsce 19 lipca, w pierwszej kolejce Ekstraklasy. Ale wygrała właśnie dzisiaj, przy kursie 3.8 w Unibet :)




Dłużej nie potrafi u siebie wygrać jedynie Podbeskidzie Bielsko Biała czekające na zwycięstwo od 10 spotkań domowych.

Dlatego między innymi sporo można było dzisiaj wygrać stawiając na zwycięstwo ekipy z Kielc. Przewaga potencjału kadrowego Lechii nie podlega absolutnie dyskusji. Według moich szacunków jest wyższy o około 19,19% niż potencjał kadrowy Korony, analizując wyjściowe składy obu ekip.




Tak w piłce już jest, że każda seria się kiedyś kończy. Umiejętność przewidzenia kiedy to się stanie daje zazwyczaj możliwość zarobienia większej kasy. Spory potencjał Lechii był widoczny gdy grając w "dziesiątkę" potrafiła zdominować momentami Koronę w pełnym składzie. Zdołała także strzelić w osłabieniu ładnego gola po kombinacyjnej akcji. Przez większą część spotkania to jednak Korona wykorzystywała swoje atuty, między innymi większą ilość zwrotnych, lekkich pomocników. Gerson został w pierwszej połowie zabiegany dosłownie i w akcji decydującej o jego czerwonej kartce i losach meczu zabrakło mu po prostu siły. Marcin Brosz okazał się wytrawnym strategiem przygotowując Gersona niczym robiąc podkop pod murami twierdzy i zwycięstwo gospodarzy stało się faktem.
Mimo większego potencjału zawodników gości mój algorytm jednak jako najbardziej prawdopodobne wskazał zwycięstwo gospodarzy:



Niewiele mniejsza szansa była na zwycięstwo gości. Gdyby Lechia złamała Koronę na 1:2, to faktycznie mogła wysoko wygrać. To jest zespół, którego nie będzie można wiosną lekceważyć.

Sporo ludzi pyta mnie o to jak działa algorytm, po tym jak w ostatnim czasie udostępniłem jego działanie trochę szerzej. Nie powiem jak on działa, ale przede wszystkim dlatego, że jest na to zbyt skomplikowany. Skrypt na prawie tysiąc linii kodu i wykorzystuje kilka własnej produkcji funkcji. Zajrzałem do niego ostatnio i prawdę mówiąc nie mogłem się połapać w kilku miejscach. Główne założenia powstały gdzieś w 2008 roku mniej więcej. Potem podlegał różnym modyfikacjom. Wagi poszczególnych składników algorytmu były modyfikowane po analizie maksymalnej skuteczności w dłuższym okresie czasu. Trudno by mi było dzisiaj wytłumaczyć w prosty i przejrzysty sposób jak to działa.

Ciągle jest wiele do zrobieni przy nim. Mam jeszcze kilka zupełnie nowych pomysłów, które chciałbym do niego wprowadzić, tylko ciągle brakuje na to czasu. Część z nich wymagałaby niestety ciągłego zaangażowania czasowego przed każdą koleją, więc na razie te moduły odpadają.

Często nie zgadzam się z typami wyliczanymi przez algorytm, czasami niektóre wydają mi się nawet absurdalne, a na boisku padają właśnie takie wyniki. Do piłki trzeba podchodzić z dużą pokorą, bo przez możliwość remisu istnieje naprawdę spora szansa, żeby nie trafić. Faworyci przegrywają lub nie wygrywają relatywnie często.Czasami algorytm pozwala zwrócić uwagę na to co umyka naszym oczom ub czego nie potrafimy wycenić. Wtedy staje się najbardziej przydatny. Nie ma emocji, sympatii czy antypatii. To jest jego przewaga. No i możliwość wykonywania ogromnej ilości obliczeń, które ręcznie są praktycznie nie do wykonania.

Żeby nie było zbyt pięknie to weekend zaczął się od dwóch pomyłek mojego algorytmu. Piast nie był w stanie pokonać Pogoni. Boisko nie sprzyjało grze w piłkę. Żadna z ekip nie próbowała przez dłuższe fragmenty kombinacyjnej gry, żeby nie narazić się na kontrę i kibice oglądali nudne granie długimi podaniami. To co działo się na boisku nie odzwierciedlało technicznego potencjału obu ekip. Nie odzwierciedlało czegokolwiek.
Bardzo duży błąd mojego algorytmu na poziomie 19% między wynikiem jaki uznany był za najbardziej prawdopodobny, a pomiędzy wynikiem jaki padł.

Mniejszą pomyłką algorytmu było zwycięstwo Jagiellonii ze Śląskiem (tylko 6,7% różnicy między prawdopodobieństwem zwycięstwa gości i gospodarzy. Z przebiegu meczu faktycznie widać było potencjał drużyny Śląska, która straciła gola na 2:1 w okresie gdy sama była bliska zdobycia gola i przeważała. Zabrakło trochę większej skuteczności. Życie.

Trzeba sporo pokory, żeby grać w piłkę, albo kibicować.

Dobra, kończę, bo sensacją pachnie w Bielsku :)  Trudno zakładać, że dwie najdłuższe serie meczów bez domowych zwycięstw padną w tej kolejce i to w dodatku ta druga seria kosztem Lecha. Ale to jest właśnie piłka. Żaden chyba sport nie daje tak często szansy ogrywania faworytów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz